Przegląd 10 pamiętnych goli w trzynastym sezonie zasadniczym A-League, które nie stały się internetowymi fenomenami tylko dlatego, że wydarzyły się na piątym kontynencie.
Roy Krishna (Phoenix) przeciwko Roar (kolejka 4)
Mecz spektakularnych gestów. Brisbane w pierwszych 20 minutach dziarsko oddało 3 bramki, co na boiskach A-League widziano do tej pory tylko raz w całej historii. W zamian Wellington z ułańską fantazją zgubiło trzybramkowe prowadzenie, stając się piątym takim przypadkiem na przestrzeni 13 edycji A-League.
A gdzieś na marginesie pojawiły się pierwsze nagłówki o golu sezonu po trafieniu Fidżyjczyka, który pod koniec kwietnia zostanie wybrany najlepszym zawodnikiem Wellington.
Daniel Adlung (Adelaide) przeciwko Mariners (kolejka 7)
Statystycy ligowi wyliczyli drużynie z Australii Południowej, że była w tamtym czasie najczęściej oddającą strzały zza pola karnego. Daniel Adlung nie mógł więc innym sposobem, niż salutem artyleryjskim ze sporego dystansu pomóc drużynie w przerwaniu passy 270 minut bez punktów. Ben Kennedy piłkę dostrzegł dopiero we własnej siatce.
Mark Milligan (Victory) przeciwko Adelajdzie (kolejka 10)
Melbourne potrzebowało jednego punktu, by znaleźć się w czołowej szóstce tabeli. Nawet lob Milligana nad Adlungiem i wylot z boiska tego drugiego razem z Benem Garuccio na przestrzeni 5 minut nie przybliżył Victory do korzystnego rezultatu. Zgadza się, Adelajda wyjechała z trzema punktami, chociaż skończyła spotkanie bez dwójki zawodników.
Bobô (Sydney) przeciwko Perth (kolejka 13)
Koledzy Adriana Mierzejewskiego odpalili fajerwerki na kilkadziesiąt godzin przed sylwestrem. Na linii ostrzału znaleźli się goście z Perth, którzy wyjechali pokiereszowani sześcioma bramkami. Sydney wywindowało się ośmioma punktami nad resztą stawki, przy okazji wyrównując klubowy rekord pod względem najwyższej wygranej.
Bobô zatrzymał swój celownik na 21 trafieniach. W ciągu dwóch ostatnich kolejek zgromadził 7 bramek. Przed nim w historii stał już tylko Bruno Fornaoli, wtedy kontuzjowany, który wywindował rekord do 25 goli w sezonie zasadniczym 15/16.
Milos Ninkovic (Sydney) przeciwko Jets (kolejka 14)
Taniec Serba, mieszanka finezji i spokoju, jaki rozegrał między obroną Newcastle był nie tylko przedniej urody, ale też metaforą przewagi Sydney nad pozostałymi uczestnikami w tabeli. Plecy Błękitnych tak naprawdę z oddali widzieli tylko zawodnicy Jets.
Matija Ljujic (Phoenix) przeciwko Wanderers (kolejka 16)
24-letni pomocnik złożył podpis w Wellington na początku stycznia, gdy przeniósł się na Antypody z litewskiego Žalgirisu Kowno jako wolny zawodnik. Po dwumiesięcznej przerwie od piłki już w swoim drugim wyjściu na boiska A-League rozwiał wszystkie wątpliwości co do swojej obecności w Nowej Zelandii.
Dario Vidosic (City) przeciwko Adelajdzie (runda 17)
Odejście Vidosica z Nowej Zelandii odbiło się sporym echem w A-League, nie brakowało przy tym wzajemnych oskarżeń, a sama utrata zawodnika prawdopodobnie przekreśliła jakąkolwiek szansę dalszego rozwoju dla klubu z Wellington . Po sezonie nad The Nix słychać już tylko plotki o sprzedaży licencji.
W meczu przeciwko Adelajdzie klubowi Warrena Joyce’a wychodziło dosłownie wszystko, nawet strzały w stylu Marco van Bastena kontra ZSRR sprzed 30 lat, a swój łąbędzi śpiew na dwa gole zagrał nasz Marcin Budziński, który potem będzie już tylko oddalał się od podstawowego składu.
Ross McCormack (City) przeciwko Adelajdzie (kolejka 17)
Jeszcze jeden dowód na to, że City przeciwko Adelajdzie wychodziło dosłownie wszystko, umieszczając piłkę w siatce jeszcze trzykrotnie od 89 minuty od końcowego gwizdka.
Piątą bramkę dla Melbourne przyłożył Ross McCormack, dla którego było to jednocześnie ostatnie trafienie w trakcie swojego pobytu w Australii. W tamtym okresie wszyscy wiedzieli już, że klub nie zdoła zatrzymać Szkota przed powrotem do Aston Villi, a sam zawodnik nie wyrażał zbyt wielkiego entuzjazmu do dalszej współpracy. W kolejnym weekendzie zagrał jeszcze jedną połowę z Newcastle, zatrzymując się ostatecznie na 14 golach.
Od lutego do kwietnia tylko dwóch zawodników zdoła zrzucić McCormacka z fotela wicelidera wśród snajperów.
Andrew Nabbout (Jets) przeciwko Wanderers (kolejka 20)
Zachodnie Sydney w tamtym momencie ligowym było niczym uczniak, który próbuje nadrobić zaległości w kartkówkach dosłownie na ostatnią chwilę przed wystawieniem ocen. Wanderers przez 7 kolejek do końca nie mogło sobie pozwalać na gubienie punktów, by móc myśleć o wejściu do rundy finałowej. Kłopot w tym, że rzucali sobie przeszkody pod własne nogi, a w spotkaniu przeciwko Jets wyglądali na takich, którzy naprawdę nie chcieli strzelać, pudłując przy każdej okazji.
Z kolei Newcastle nie miało żadnych oporów przy zmianach wyniku, a Andrew Nabbout perfekcyjnym uderzeniem zewnętrzną stroną lewego buta podniósł na stadionie wszystkich poza Erniem Merrickiem, trenerem Jetsów, którego spokój stał się w tamtym momencie ligowym memem. Do momentu legendarnej już pięty Rileya McGree z półfinałów to bramkę Nabbouta zasłużenie określano mianem kultowej.
Johan Absalonsen (Adelaide) przeciwko Jets (kolejka 24)
Ile znaczył Duńczyk dla całego zespołu, można było się przekonać w okresach, gdy częściej przebywał w gabinetach lekarskich, niż na murawie. Z każdym powrotem Absalonsena do składu drużyna Marco Kurza włączała wyższy bieg. Powrót zbiegł się z najgorętszym okresem sezonu, gdy Adelajda musiała nadrabiać zaległości w drodze do rundy finałowej.
W tym samym czasie Jets postanowiło wylądować i nie wznosić się do lotu prawie do końca sezonu, przechodząc przez mecze z najniższym możliwym wysiłkiem. Po stronie strat musieli zapisać transfer Nabbouta do Japonii i 10 piłek za własną linią bramkową. Bilans wyrównali w ostatnim weekendzie sezonu zasadniczego, gdy zdemolowali Mariners na ich stadionie 8 bramkami.