Gombau Style, czyli chaos w WS Wanderers

Pięć miesięcy sinusoidalnej formy piłkarskiej na boisku. Pięć miesięcy kłótni wewnątrz czerwono-czarnej szatni. Pięć miesięcy nieustannego naciskania przez wszelkie media, by wyrzucić trenera. Efekt? Josep Gombau zwolniony z Western Sydney Wanderers. Dla jednych to dobra decyzja, dla innych gorsza, natomiast patrząc pod nieco szerszym kątem jest to oznaka chaosu, jaki panuje w klubie po odejściu Tony’ego Popović’a.

Decyzja o zatrudnieniu trenera nie jest podejmowana w oderwaniu od całego świata. Potencjalny kandydat, tak jak w każdej innej branży, gdzie ważny jest czynnik ludzki, przychodzi na rozmowę kwalifikacyjną i odpowiadając na pytania rysuje wizję siebie oraz tego co może wnieść do klubu jako kapitał. Włodarze Wanderers wiedzieli, że Gombau potrzebuje czasu i zasobów by w pełni zrealizować swoją wizję Czerwono-czarnych, a co więcej małe, a także w pewnym sensie hermetyczne środowisko piłkarskiej Australii na pewno poinformowało zespół jakim typem człowieka oraz trenera jest Hiszpan. Po poruszeniu licznych kontaktów oraz przeprowadzeniu co najmniej kilku debat duet Lederer – Tsatsimas (CEO – prezes) zatrudniają Gombau, który od samego początku mówi, iż potrzebuje czasu na wprowadzenie, legendarnego już, „swojego stylu gry” (aus: „Gombau Style”) – ten czas został trenerowi obiecany w postaci trzyletniego kontraktu.

Po drugiej stronie znajduje się osoba samego trenera, robiącego własny przegląd klubu jeszcze przed spotkaniem z włodarzami. Hiszpan wiedział, że w ekipie porzuconej przez Popović’a nie ma ludzi, mogących z miejsca wejść w role odzwierciedlające „Gombau Style”. Co zrozumiałe, trener mimo to zaczyna w jakiś sposób wprowadzać w życie swój plan – mniej lub bardziej skrojony pod zastany „surowiec”. W omawianym przypadku był to plan, mający na celu zespół przygotowany do ścisłej obrony oraz gry z kontry ustawić ultra ofensywnie z wysokim pressingiem, czyli kompletnie niezmieniony pomimo zastanych braków. I tu dochodzimy do pierwszego zgrzytu: konfliktu zawodników z nowym szkoleniowcem. W środowisku A-League Josep Gombau to człowiek określany jako dobry acz autokratyczny trener, mający wyraźny problem z tworzeniem pozytywnych relacji z piłkarzami. Popović był pod tym względem jego absolutnym przeciwieństwem i prawdopodobnie przyzwyczaił swoich graczy do ludzkiego podejścia do zadań w zespole. Hiszpan tego nie potrafił i nie starał się poprawić, czego wyraźną oznaką były kolejne starcia z Oriolem Rierą, kapitanem Robbie’m Cornthwaitem (odszedł w styczniu), Keanu oraz Kearynem Baccusem, kończąc na Brendonie Santalabie. Zakładamy jednak, iż skoro takie sytuacje miały miejsce nieprzerwanie przez 5 miesięcy stażu Gombau w Wanderers to włodarze niespecjalnie zwracali na nie uwagę lub robili to w sposób niewystarczający, gdyż trener swojego podejścia nie zmienił. Relacje te mogły zostać poprawione zwycięstwami – do tych było niestety bardzo daleko. Sam fakt braku reakcji na coraz gorsze rezultaty wpływa na ocenę trenera, ponieważ profesjonalny klub nie może opierać się na jednym stylu gry bez względu na sytuację na boisku. Zwłaszcza, gdy część „nauczonej” ekipy odejdzie po rundzie, robiąc miejsce nowym transferom – tych Hiszpan już ponoć kilka zatwierdził.

Zwolnienie szkoleniowca tuż po sezonie pokazuje jednak pewnego rodzaju konflikt interesów. Widzieliśmy kim był Joseph Gombau, jak zamierza trenować zespół, daliśmy mu pieniądze, a przede wszystkim czas, …który postanowiliśmy odebrać wykorzystując wpadkę. Z drugiej strony był sam trener, podejmujący decyzję bezkompromisowego wprowadzenia swojego stylu gry wbrew piłkarzom, a także prawdopodobnie też wbrew sobie, ponieważ widząc, iż nie ma żadnych oznak postępów w głowie Hiszpana musiała zapalić się lampka ostrzegawcza. To pokazuje, iż ani jedna, ani druga strona nie dokonała pełnej analizy tego, co zostało w WSW po erze Popović’a. O ile Gombau można było usprawiedliwiać przed pierwszymi treningami to w późniejszym okresie już ani trochę, gdyż rolą trenera jest reagowanie. Włodarze WSW podjęli zbyt pochopną decyzję nie dokonując pełnego przeglądu sytuacji na rynku trenerskim. Później wybór ten trudno było odkręcić, gdyż obowiązujący kontrakt wykazywał pełne poparcie nowego szkoleniowca. Chaos po jednej i… po drugiej stronie. Efekt? Przedwczesne wakacje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *